
Od kilku tygodni mówiło się o takim duecie, choć w tej branży do ostatniego dnia nic nie jest pewne. Trzeba więc było zaczekać na oficjalne potwierdzenie tych informacji. I ten moment nadszedł. Zespół Cadillac F1 ogłosił dziś swoich kierowców. Czy można mówić o niespodziance? Raczej nie.
Jedenasty team w stawce
Nie jest tajemnicą, iż dołączenie do „Królowej Wyścigów” jest bardzo kręta i czasami wręcz niemożliwa. Andretti, były mistrz świata, przekonał się o tym na własnej skórze. Miał wpisowe, sponsorów, ważnych partnerów i świetną historię, ale to nie wystarczyło, co z perspektywy kibiców było skandaliczne. Zarządca F1 wyraził jednak zgodę, by to zespół Cadillac F1 był tym jedenastym w stawce.
To absurdalne, skoro i tak opisywany team powstał na barkach Andrettiego. To on doprowadził do wszystkich rozmów i negocjacji. Scalił to, co do tej pory wydawało się wręcz niemożliwe. Mimo tego, wymyślono pretekst, by podciąć mu skrzydła.
Liberty Media uznało, iż taki twór nie dodaje Formule 1 niczego szczególnego – jakby zapomnieli o ostatnich poczynaniach Saubera czy Williamsa. Jak można się domyślać, chodziło głównie o potencjalne zyski, którymi w tym sporcie nikt nie chce się dzielić.
Ostatecznie, udało się znaleźć kompromis. Znana rodzina nie jest głównym udziałowcem nowego zespołu, ale każdy zdaje sobie sprawę, iż to ona doprowadziła go do F1. I kibice powinni to docenić, bez względu na ich poczynania w pierwszych latach.
Zespół Cadillac F1 nie będzie miał łatwo
Już samo dołączenie do stawki wydaje się ogromnym sukcesem, tym bardziej iż królewska kategoria sportu motorowego przeżywa prawdziwy renesans, co wiąże się z wzrostem popularności w Stanach Zjednoczonych i Chinach.
Team musi więc zostać zbudowany od zera. Konieczne są struktury, wykwalifikowani pracownicy, wysoki poziom zarządzania i czas. Niestety, tego ostatniego nie ma, a jest konieczny, by wszyscy nabrali odpowiedniego doświadczenia.

Zespół Cadillac F1 startuje więc z wysokiego pułapu i istnieje duże prawdopodobieństwo, iż będzie wyraźnie zamykał stawkę przez kilka najbliższych lat. Nowy regulamin od sezonu 2026 może im pomóc, ale to nie oznacza, iż gwałtownie przebiją się do grona „średniaków”.
Nawet przyciągnięcie fachowców z innych ekip nie daje żadnej gwarancji. To wszystko będzie trzeba poukładać. Najważniejsze jednak, iż wszyscy w teamie są tego świadomi. Krótko mówiąc, będzie potrzeba dużych pokładów cierpliwości.
Zespół Cadillac F1 ma pierwszych kierowców
Personalia są w tym sporcie niezwykle istotne. W przypadku kierowców, podjęto bardzo dobre decyzje. Można uznać, iż zespół Cadillac F1 dokonał najlepszych wyborów, biorąc pod uwagę aktualne możliwości na rynku.
Amerykanie postawili na doświadczenie, co w ich sytuacji jest wręcz oczywiste. Podejmowanie większego ryzyka nie miało sensu. Gdyby postawili na debiutanta lub juniora, musieliby dać mu czas, a na to ich po prostu nie stać.
Do ekipy dołączyli więc Valtteri Bottas i Sergio Perez. Obaj mają ogromne doświadczenie. Należeli do najlepszych zespołów w Formule 1. Potrafili zwyciężać i dowozić sporo punktów, mimo iż ich ostatnie starty nie należały do najlepszych.
Bottas wyraźnie „odcinał kupony” w zespole z końca stawki. Nie mógł za wiele zrobić mając słaby bolid. Z kolei Perez został wrzucony na głęboką wodę i wyraźnie odstawał od Verstappena w Red Bullu. Dziś jednak można stwierdzić, iż i tak był najlepszym ze wszystkich jego partnerów.
Obaj kierowcy mają przed sobą nową szansę. Niemniej jednak teraz będą znacznie ważniejsi, niż kiedykolwiek wcześniej. To oni mają pomagać w rozwoju maszyn, którymi będą jeździć. Muszą wyznaczać kierunek i ograniczać błędy do minimum, by zespół mógł nadrabiać zaległości. Pozostaje zatem trzymać kciuki.
Źródło: F1