Nie wierzyli mi, iż zakopałem się Porsche... na pustyni. Poczułem, co to znaczy prawdziwy offroad

10 godzin temu
Porsche Cayenne po liftingu trafiło w miejsce, które mogłoby zawstydzić niejedną afrykańską trasę rajdową. Wzięliśmy udział w evencie "Cayenne into the desert" – offroadowych testach nowego Cayenne na Pustyni Błędowskiej. Jeździłem wszystkimi wersjami – od klasycznego V6 po potężne Turbo E-Hybrid i sprawdziłem, czy luksusowy SUV premium faktycznie poradzi sobie tam, gdzie kończy się asfalt. Wisienką na torcie była przejażdżka Porsche 924, które brało udział w Rajdzie Dakar w kategorii klasyków.


Porsche Cayenne to jeden z tych modeli, które nie potrzebują specjalnego wprowadzenia. choćby jeżeli nie jesteś fanem marki, rozpoznasz jego kształt, proporcje, zauważysz go na drodze.

Kiedyś Cayenne było czymś więcej niż luksusowym SUV-em, miało w sobie nutę rajdowego szaleństwa, nazwijmy to – ducha offroadu. Dziś, w 2025 roku, jest to auto, które częściej widujemy pod ekskluzywnym biurowcem, wjazdem do eleganckiego garażu niż na szlaku, a na pewno nie na pustyni.

Marka Porsche postanowiła przypomnieć, iż Cayenne wciąż potrafi zjechać z asfaltu i zrobić to "na pełnej". Lokalizacja wybrana na test? Pustynia Błędowska, czyli jedno z najbardziej zaskakujących miejsc na motoryzacyjnej mapie Polski.

Miejsce, gdzie Polska udaje Saharę


Pustynia Błędowska to unikat w skali Europy, największy obszar piasków lotnych w Polsce, rozciągający się pomiędzy Dąbrową Górniczą a Olkuszem. Miejsce absolutnie nierealne jak na nasze warunki: wydmy, fale piasku, horyzont bez drzew i słońce, które potrafi tu prażyć jak w Maroku. W dniu eventu termometr wskazywał ponad 35 stopni w słońcu. Sceneria była dopracowana przez Porsche w każdym detalu.

Gdyby ktoś nie wiedział, gdzie jesteśmy, uwierzyłby, iż to test zorganizowany gdzieś w Jordanii. Właśnie w ten klimat wpisano Porsche Cayenne, w wersjach, które miały za zadanie udowodnić, iż ten SUV wciąż potrafi brudzić koła i pokonywać wymagające wydmy.

Piasek, emocje i adrenalina


Miałem okazję jeździć wszystkimi dostępnymi wersjami nowego Cayenne po liftingu. I nie będę ukrywał, każda z nich dawała radę w tych trudnych warunkach. Poza tym czytając ten artykuł macie okazję zobaczyć na zdjęciach, co naprawę działo się podczas testów.

Bez względu na to, czy była to wersja E-Hybrid czy topowy Turbo E-Hybrid, samochód zachowywał się przewidywalnie, stabilnie, zaskakująco lekko. Pokonywaliśmy wydmy, koleiny, podjazdy, zjazdy. Warto wspomnieć, iż jeździliśmy na standardowych oponach, dokładnie takich samych, jakich używa się na asfalcie. Bez żadnych offroadowych udziwnień. Był moment, w którym zakopałem się tak głęboko, iż inny Cayenne musiał mnie wyciągać, jak się okazało, byłem pierwszym, któremu się to udało.

Natomiast nie traktuję tego jako porażki. Zakopać da się każde auto, choćby rajdowe. Dla mnie to był debiut na offroadzie, więc to, iż zdarzyło się tylko raz, świadczy raczej o tym, jak dobry jest ten samochód. Porsche podkreślało, iż Cayenne po liftingu przez cały czas ma duszę pierwszej generacji i muszę przyznać, iż to nie jest rzucanie słów na wiatr.

JEDNA WAŻNA UWAGA praktyczna - na pustyni nie używamy wycieraczek i nie opuszczamy szyb. Piasek działa jak papier ścierny.

Powrót na asfalt


Moja grupa była tą, która test cywilny robiła na samym końcu. Po całym dniu w piachu, kurzu i podskokach na wydmach, trudno było się przestawić. Adrenalina jeszcze buzowała, a tu trzeba było wrócić do "cywilizacji". Cayenne potrafi to zrobić z taką gracją, iż po kilku minutach znów czułem się jak w luksusowym, dużym SUV-ie marki premium. Auto płynie po asfalcie, prowadzi się spokojnie i pewnie. Wnętrze jest wyciszone, komfortowe, zawieszenie pracuje skutecznie.

Topowa wersja Cayenne Turbo E-Hybrid zrobiła na mnie największe wrażenie, ale też… byłaa dla mnie za mocna (nie żartuję). Reakcja na gaz jest niemal natychmiastowa, bo ledwie dotkniesz pedału, a już jest... żywioł. To pokaz siły i technologii, ale wymaga dużej uwagi. Chyba to też wiele mówi o dzisiejszym Cayenne, iż może być zarówno samochodem rodzinnym, jak i maszyną, która w trzy i pół sekundy wbija cię w fotel.

Dostępne wersje nowego Cayenne:


Cayenne 3.0 V6 – 353 KM, 6 s do 100 km/h, v-max 248 km/h


Cayenne E-Hybrid – 470 KM, 4,9 s do 100 km/h, v-max 254 km/h


Cayenne S V8 – 474 KM, 5 s do 100 km/h, v-max 273 km/h


Cayenne S E-Hybrid – 519 KM, 4,7 s do 100 km/h, v-max 263 km/h


Cayenne GTS – 500 KM, 4,7 s do 100 km/h, v-max 275 km/h


Cayenne Turbo E-Hybrid – 599 KM, 3,7 s do 100 km/h, v-max 295 km/h



Spotkanie z historią


Jednym z najmocniejszych momentów tego dnia był dla mnie przejazd jako pasażer klasycznym Porsche 924, które startowało w Rajdzie Dakar. Za kierownicą siedział Zbyszek Staniszewski, kierowca rajdowy, który zajął 4. miejsce w kategorii klasyków. Auto było surowe, brutalne, głośne. Patrzcie koniecznie na zdjęcia.

100 km/h przez pustynię, hałas, zapach spalonego paliwa, wibracje. Głową obijałem się o dach, w fotelu czułem każde drganie. Ale to była jazda, którą zapamiętam na długo. Bo to nie była atrakcja, tylko doświadczenie.

Refleksja: Cayenne, które zjeżdża z asfaltu


Co zostaje po takim wydarzeniu w głowie? Przede wszystkim uznanie. Za organizację - na najwyższym poziomie. Za koncept bardzo interesujący i spójny z DNA marki. Za to, iż Porsche nie udaje, iż Cayenne to auto terenowe, ale daje możliwość sprawdzenia, iż naprawdę sobie radzi. Super jest to, iż choćby po tylu latach i liftingach, ten model nie stracił charakteru.

Cayenne dziś to nie tylko luksusowy SUV. To auto, które potrafi być wszystkim: rodzinnym kompanem, długodystansowcem, sportowcem i jak się okazuje odkrywcą pustyni. A to, w dzisiejszym świecie ujednoliconej motoryzacji, jest wartością samą w sobie.

Idź do oryginalnego materiału