Spędziłem trochę czasu z Lexus RX 450h+ OMOTENASHI i powiem wam jedno: jeżeli już wchodzić w świat luksusowych SUV-ów, to głupio byłoby oszczędzać. Tak duży potwór, jak RX, to wydatek 330 tysięcy złotych w podstawie. Ale jak już mamy tyle pieniędzy, to może warto pokusić się o kilka udogodnień? Albo iść na całość i wziąć topowy pakiet. Opłaca się?
Co to w ogóle jest to "Omotenashi"?
Japończycy tłumaczą "Omotenashi" jako filozofię gościnności, w której gospodarz przewiduje potrzeby gościa, zanim ten je w ogóle zakomunikuje. W motoryzacji, a konkretnie w koncernie Toyoty, to po prostu nazwa najwyższej, najbardziej wypasionej wersji wyposażenia. I w tym Lexusie widać to na pierwszy rzut oka.
Z zewnątrz ten luksusowy SUV krzyczy "jestem drogi" głównie przez gigantyczne, 21-calowe felgi. Ale prawdziwa magia zaczyna się, gdy robi się ciemno. Ten model ma na pokładzie dynamiczne adaptacyjne światła drogowe BladeScan. Brzmi kosmicznie i tak też działa – wycinanie innych aut z pola świateł drogowych to topowy poziom, który nie odbiega od konkurencji. Do tego dochodzi adaptacyjne zawieszenie (AVS), ale o tym za chwilę.
Wchodzisz do środka i... wiesz, za co zapłaciłeś
Powiem wam szczerze – wnętrze w wersji Omotenashi to inny świat. Jasna, naturalna skóra "ammonite sand" robi kosmiczne wrażenie. Ale nie o kolor tu chodzi, a o komfort. Miękkie, aksamitne materiały na boczkach drzwi czy podsufitce. Fotele przednie są oczywiście wentylowane i podgrzewane. Ale w Omotenashi to samo dostają pasażerowie tylnej kanapy – wentylacja i podgrzewanie. Mało? Z przodu mamy jeszcze "ogrzewanie promiennikowe", które grzeje kolana. Tak, kolana.
To jest właśnie ta "gościnność". Samochód dba o ciebie w absurdalny sposób. A potem włączasz muzykę. Nie no nie gra tutaj z automatu Chopin, czy Mozart. O jakość tu chodzi.
Standardowy system audio w Lexusie jest pewnie świetny. Ale tutaj płacimy za system audio klasy premium Mark Levinson z 21 głośnikami. To nie jest po prostu granie, to jest sala koncertowa na kołach. Dźwięk jest tak czysty i głęboki, iż jazda w korku staje się przyjemnością. Serio.
Reszta to już "standard" w tej klasie, tylko podkręcony na maksa. Gigantyczny, 14-calowy ekran Lexus Link Pro+, 10-calowy wyświetlacz HUD na szybie i gadżet, od którego się uzależniłem – cyfrowe lusterko wsteczne. Kiedy zapakujesz auto po dach, jednym pstryknięciem przełączasz na kamerę z tyłu i widzisz wszystko. No a jakby tego było mało, to kamery 360 stopni dopełniają dzieła.
Jak jeździ Lexus RX 450h+? Nuda, czyli... perfekcyjnie
Pod maską każdego RX 450h+ siedzi to samo serce. To mocna hybryda plug-in o łącznej mocy 309 KM, która napędza obie osie (inteligentny napęd 4x4 E-FOUR ). To nie jest demon prędkości, ale 6,5 sekundy do setki w tak wielkim SUV-ie potrafi zaskoczyć na światłach.
Cały sens tej wersji polega jednak na komforcie. Dzięki adaptacyjnemu zawieszeniu (AVS), ten samochód płynie. Nieważne, czy jedziesz po kostce brukowej, czy dziurawym asfalcie na tych 21-calowych felgach – w kabinie panuje spokój.
A ponieważ to plug-in, Lexus obiecuje, iż na samym prądzie przejedziesz ponad 65 km w cyklu mieszanym, a w mieście choćby do 90 km. To oznacza, iż na co dzień jeździsz jak "elektrykiem" – cicho i tanio. Teoretyczne spalanie na poziomie 1,1 l/100 km można włożyć między bajki (jest realne tylko na pierwszych 100 km z naładowaną baterią), ale potencjał do oszczędzania jest ogromny. A to jeżdżenie na prądzie - realnie 70 km w mieście jest robialne. W cyklu mieszanym - bardziej 50 niż 65.
Werdykt: Omotenashi to stan umysłu
Wracając do pytania z początku tekstu: czy warto dopłacić 146 tysięcy złotych? Odpowiedź brzmi: "to zależy". jeżeli szukasz po prostu dużego, oszczędnego i niezawodnego SUV-a premium, bazowy Lexus RX da ci to wszystko. Ale jeżeli chcesz poczuć, co Lexus naprawdę potrafi w temacie luksusu, Omotenashi to jedyny słuszny wybór.
Różnicę czujesz w każdej minucie. W tym, jak gra Mark Levinson, jak zawieszenie wybiera nierówności, jak fotele grzeją ci plecy, a wyświetlacz HUD pokazuje drogę.
Ja, gdybym miał te 480 tysięcy złotych, to bym dopłacił. A adekwatnie inaczej – jeżeli już wydawać blisko pół miliona złotych na samochód, to rezygnowanie z tych wszystkich dodatków i kupowanie "gorszej" wersji za 330 tysięcy zakrawa na skąpstwo. "Omotenashi" to nie są gadżety. To jest po prostu kompletne doświadczenie Lexusa.

3 godzin temu













