BMW wpuściło driftowóz do środka własnej fabryki

rallyandrace.pl 6 godzin temu
Zdjęcie: BMW wpuściło driftowóz do środka własnej fabryki


Nie codziennie widzi się samochód do driftu palący opony między liniami produkcyjnymi, a jeszcze rzadziej – gdy dzieje się to za pełną zgodą producenta. BMW właśnie udowodniło, iż potrafi połączyć tradycję z odrobiną szaleństwa, wpuszczając do swojej monachijskiej fabryki 1000-konny driftowóz.

To nie przypadek – film zrealizowany we współpracy z Red Bull Driftbrothers to pełnoprawny motoryzacyjny spektakl, który bardziej przypomina Gymkhanę Kena Blocka niż materiał promocyjny koncernu. W roli głównej występuje Elias Hountondji i jego potworne BMW M2 Drift Competition – samochód zbudowany przez BMW M i Red Bulla specjalnie do pokazów i zawodów driftowych.

Sceneria jest wyjątkowa. Zabytkowa fabryka BMW w Monachium – miejsce, w którym marka produkuje samochody nieprzerwanie od 1922 roku – zamieniła się na jeden dzień w tor przeszkód. Zamiast pracowników i robotów montujących kolejne egzemplarze, po hali pędził driftowóz, zostawiając za sobą chmurę dymu i ślady opon.

Jak podkreślają twórcy filmu, „żaden robot nie ucierpiał podczas nagrań”. To jednak nie przeszkodziło w stworzeniu najbardziej nietypowego wideo promującego markę od lat. Zresztą sama BMW nie ukrywa, iż chodziło o coś więcej niż widowisko – to symboliczny hołd dla benzynowego DNA marki, zanim fabryka w Monachium przestawi się całkowicie na produkcję elektryków w 2027 roku.

Bohater filmu, M2 Drift Competition, to prawdziwy potwór. Wyposażony w 3-litrowy, podwójnie doładowany silnik R6, generuje 1085 KM i 1250 Nm momentu obrotowego. Napęd oczywiście trafia wyłącznie na tylną oś. Auto ma poszerzone nadwozie, ogromne skrzydło i unikalny wydech poprowadzony… tuż pod dachem. Hountondji nazwał ten projekt „Ultimate Drift Machine”, nawiązując do legendarnego hasła BMW – „Ultimate Driving Machine”.

Ujęcia z filmu robią ogromne wrażenie. Kamera z drona śledzi auto z minimalnej odległości, a w jednym z momentów przelatuje przez wnętrze M2 w trakcie driftu – to scena, której nie powstydziłby się choćby Ken Block.

Choć samochód wygląda na gotowy do walki, Hountondji zdradził, iż projekt wciąż jest rozwijany i jego ostateczna forma zadebiutuje w przyszłorocznym sezonie Drift Masters European Championship.

BMW wykorzystało ten projekt także do promocji swojej M Academy, gdzie pod okiem Driftbrothers można nauczyć się sztuki kontrolowanego poślizgu. Firma oferuje szkolenia od 490 euro za pół dnia do 1490 euro za pełne doświadczenie z jazdą pokazową w M4 prowadzoną przez Eliasa.

Wypuszczając driftowóz w sam środek fabryki, BMW pokazało, iż choćby w epoce elektryfikacji nie zapomina, skąd pochodzi. To odważne połączenie precyzji przemysłowej z pasją motorsportu – i przypomnienie, iż bawarska marka potrafi wciąż wzbudzać emocje, nie tylko pod maską, ale i w sercach fanów.

Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami ze świata motorsportu, obserwuj serwis RALLY and RACE w Wiadomościach Google.

Idź do oryginalnego materiału