Yamaha pracuje nad e-turbo. Będzie rewolucja, czy kolejny gadżet?

1 tydzień temu

Turbosprężarka wspomagana elektrycznie to rozwiązanie, które – w teorii – świetnie sprawdzi się w motocyklu. Yamaha pracuje nad takim właśnie rozwiązaniem twierdząc, iż pozwoli ono na uniknięcie efektu dziury turbinowej.

Kto jeździł autem z turbo, ten wie – zanim zrobi się ciekawie, trzeba chwilę poczekać. W motocyklu taka zwłoka w reakcji na gaz to trochę tak, jakbyś w trakcie ucieczki przed deszczem szukał parasola w plecaku. Yamaha znalazła na to sposób: turbosprężarka, która przy niskich obrotach dostaje kopa od silnika elektrycznego. Czyli trochę takie podtrzymanie turbo, znane z WRC.

W skrócie – zamiast czekać, aż spaliny rozkręcą wirnik, robi to prąd. Gdy obroty pójdą w górę, wracamy do klasycznego doładowania. Efekt? Ma być szybciej, sprawniej i – co dziś modne – ekologiczniej.

Już to gdzieś grali?

No właśnie – to nie pierwsze turbo w planach Yamahy. Kilka lat temu testowano trzycylindrowca z turbo, który miał aż 180 KM i 176 Nm. A przy tym – zdaniem producenta – truł środowisko mniej niż niejeden skuter dostawców jedzenia. Brzmi dobrze, ale projekt utknął w szufladzie.

Tym razem Yamaha podeszła do tematu z większym sprytem – nie ładuje ogromnego turbo na silniku, tylko dorzuca precyzyjne wspomaganie na niskim zakresie. Do tego system ma być zasilany z generatora mechanicznego, bez potrzeby juczenia motocykla toną akumulatorów. A jeżeli zajdzie potrzeba magazynowania prądu, to nie baterie, a kondensatory – lekkie, szybkie i nie boją się upału.

Turbo na motocyklu – piękne marzenie czy kłopot w zakręcie?

W teorii – bajka. W praktyce – diabeł tkwi w szczegółach. Turbo to więcej masy, więcej ciepła i więcej problemów z upakowaniem wszystkiego w ramie, gdzie przecież już i tak siedzi chłodnica, wentylatory, owiewki i kilka innych drobiazgów. No i jeszcze problem dziury turbinowej, o którym wspomnieliśmy – w motocyklu boli bardziej niż w aucie, bo tu reakcja na gaz to często kwestia życia, gleby albo wheelie. Dlatego właśnie elektryczne wsparcie brzmi jak dobre rozwiązanie.

Czy to w ogóle trafi na drogi?

Na razie mówimy o patencie – czyli czymś między pomysłem inżyniera a prezentacją dla zarządu. Ale fakt, iż Yamaha wraca do tematu i patentuje konkretne rozwiązania techniczne, może oznaczać, iż coś się kroi. I niekoniecznie musi to być hypersport – równie dobrze e-turbo może trafić do Tracera 9 lub Tenere 900.

E-Turbo w przyszłości – wybryk czy nowy standard?

Yamaha zagrała patentem, który może zmienić reguły gry. Czy zmieni? Trudno powiedzieć. Ale jedno jest pewne – jeżeli e-turbo trafi do produkcji, może się okazać, iż klasyczne „nie ma czym wyprzedzać” przejdzie do lamusa. A jeżeli nie – cóż, dołączy do całego stada patentów, które miały być rewolucją, a skończyły w archiwum. Tyle iż w tym wypadku – naprawdę warto trzymać kciuki.

Idź do oryginalnego materiału