Wprowadzenie przez administrację Donalda Trumpa 50% ceł na importowaną stal i aluminium może wstrząsnąć fundamentami amerykańskiej gospodarki. Branża budowy centrów danych oraz przemysł automotive stoją przed widmem gwałtownych wzrostów kosztów i problemów z dostępnością materiałów, co może odbić się nie tylko na rynku amerykańskim, ale i globalnych łańcuchach dostaw.
Cła, które zmieniają reguły gry
Decyzja prezydenta Trumpa o podwojeniu ceł na stal i aluminium do 50% wywołała natychmiastową reakcję wśród partnerów handlowych USA. Nowe stawki mają uderzyć przede wszystkim w największych eksporterów tych surowców do Stanów Zjednoczonych, czyli Chiny, Kanadę i Meksyk. Wyjątek stanowi Wielka Brytania, która – dzięki wstępnej umowie handlowej – do lipca 2025 r. „utrzyma preferencyjną”, niższą stawkę 25%.
Według danych Departamentu Handlu USA, około 25% stali wykorzystywanej w Stanach pochodzi z importu, z czego znaczący udział mają Kanada i Meksyk. Odpowiedzią tych państw są intensywne negocjacje w sprawie wyłączeń oraz ostrzeżenia o możliwych działaniach odwetowych.
Nowe taryfy mają zdaniem administracji przeciwdziałać „zalewowi taniego metalu” z zagranicy, w szczególności z Chin, oraz pobudzić amerykański przemysł. Jednak eksperci podkreślają, iż działania te mogą wywołać szereg niepożądanych skutków dla kluczowych gałęzi gospodarki.
Centra danych pod presją kosztów
Sektor centrów danych, będący jednym z głównych odbiorców stali i aluminium, już teraz mierzy się z dynamicznym wzrostem zapotrzebowania na nowe inwestycje – zarówno w infrastrukturę serwerową, jak i energetyczną. Budowa nowoczesnych kampusów data center to projekty o wartości setek milionów dolarów, w których stal i aluminium stanowią najważniejsze materiały konstrukcyjne (szacuje się, iż w przypadku typowej serwerowni choćby 15–20% kosztów budowy przypada na samą tylko stal).

Wzrost cen tych surowców w wyniku wyższych ceł przełoży się bezpośrednio na wzrost kosztów budowy nowych obiektów. Zdaniem analityków Synergy Research Group, każdy dodatkowy 10% wzrost cen stali może podnieść koszty realizacji dużego centrum danych o 1,5–2 mln USD, a cła na poziomie 50% oznaczają choćby kilkunastoprocentowy wzrost nakładów inwestycyjnych.
Skutkiem tego może być opóźnianie lub zamrażanie części projektów, zwłaszcza poza głównymi hubami technologicznymi, gdzie marże są niższe, a inwestorzy bardziej wrażliwi na zmiany kosztów. To z kolei może negatywnie wpłynąć na dostępność usług chmurowych i tempo transformacji cyfrowej w sektorze publicznym oraz prywatnym.
Przemysł automotive też odczuje wzrost cen surowców
Podobnie dramatyczny wpływ cła mają na przemysł motoryzacyjny. Samochody produkowane w USA w dużym stopniu bazują na imporcie stali i aluminium, a szczególnie dotkliwie wzrost kosztów odczują producenci pojazdów elektrycznych (EV), dla których lekka konstrukcja i nowoczesne materiały są najważniejsze w rywalizacji o zasięg i efektywność.
Amerykańska Alliance for Automotive Innovation (AAI) szacuje, iż już poprzednia runda ceł (25%) zwiększyła koszt produkcji przeciętnego samochodu o 200–400 USD. Nowe stawki mogą podnieść koszty o kolejne 500–800 USD na pojazd, co w warunkach spadającej marży i silnej konkurencji ze strony firm azjatyckich i europejskich stanowi poważne wyzwanie.
Branża ostrzega, iż wyższe koszty materiałów odbiją się nie tylko na producentach, ale także na dostawcach i całym ekosystemie podwykonawców, prowadząc do wzrostu cen pojazdów na rynku oraz możliwego spowolnienia innowacji – szczególnie w obszarze elektromobilności.