
Firmy motoryzacyjne w obecnych czasach są wręcz torpedowane przez kolejne regulacje ze strony ustawodawców. Nie dość, iż windują one ceny nowych samochodów, to jeszcze negatywnie wpływają na pracę inżynierów pracujących nad autami w koncernach – skarży się Stellantis.
Komisja Europejska co roku wprowadza przynajmniej kilka istotnych przepisów dotyczących motoryzacji. W 2024 rok były to choćby normy GSR II (General Safety Regulation), wymuszające na producentach wyposażanie samochodów w określone systemy wsparcia kierowcy.
Bez dwóch zdań w tej chwili Unia Europejska ma najsurowsze na świecie przepisy dotyczące wyposażenia samochodów z zakresu bezpieczeństwa, a także pod względem hałasu czy emisji spalin. A to podnosi ich ceny.
https://magazynauto.pl/wiadomosci/przyszle-normy-euro-ncap-zagroza-nieduzym-i-tanim-samochodom-stanowisko-dacii-i-citroena,aid,5147Inżynierowie mają pod górkę
Jeden z dyrektorów Stellantisa – John Elkann – nie kryje swojego niezadowolenia z powyższego faktu. Otóż przyznaje, iż inżynierowie tego koncernu – jak przyjrzeć się całej ich pracy – poświęcają ponad 1/4 swojego czasu w zapewnienie zgodności samochodów z przepisami Unii Europejskiej.
„Jeśli przyjrzymy się naszym inżynierom, to ponad 25% z nich pracuje wyłącznie nad zgodnością, więc nie przynosi to żadnej wartości dodanej” – mówi Elkann.

A będzie tylko gorzej. Amerykanin informuje, iż do końca tej dekady samochody sprzedawane na Starym Kontynencie będą musiał spełnić ponad 120 nowych przepisów.
https://magazynauto.pl/wiadomosci/adac-ostrzega-przed-obowiazkowym-systemem-utrzymywania-na-pasie-ruchu-moze-on-byc-niebezpieczny,aid,4338Firmy drżą przed 2030 r.
Bez wątpienia najtrudniejszym wyzwaniem jest redukcja emisji dwutlenku węgla w przeliczeniu na koncern – do 93,6 g/km. Średnia wymagana w latach 2025-2029 jest już o15% niższa od poprzedniej normy.
W latach 2030-2034 będzie musiała spaść do zaledwie 49,5 g/km. Z kolei począwszy od 2035 roku, auta sprzedawane w Europie nie będą mogły wytwarzać w ogóle żadnych szkodliwych emisji. Oczywiście może się to jeszcze zmienić.
Obwarowywanie przez Unię Europejską samochodów kolejnymi przepisami i ograniczeniami sprawia, iż systematycznie kurczy się oferta, a tym samym spada sprzedaż najtańszych samochodów, w cenie poniżej 15 000 euro. O ile przed pandemią było to 1 mln pojazdów, o tyle w zeszłym roku – zaledwie około 100 tys.
Z tego względu Elkann promuje ideę tanich samochodów w stylu japońskich kei carów. Więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ.