Donald Trump ponownie zaostrzył retorykę wobec Chin, grożąc wprowadzeniem 200% ceł, jeżeli Pekin ograniczy eksport metali ziem rzadkich (REE – rare-earth elements) Ostrzeżenie padło w czasie spotkania z prezydentem Korei Południowej Lee Jae Myungiem w Białym Domu i wywołało pytania o przyszłość umowy handlowej między dwoma największymi gospodarkami świata.
USA grożą, ale to Chiny mają przewagę
Stany Zjednoczone i Chiny od miesięcy próbują ustabilizować relacje handlowe. W czerwcu uzgodniono tymczasowe porozumienie obejmujące złagodzenie chińskich ograniczeń eksportowych na metali ziem rzadkich i częściowy demontaż amerykańskich restrykcji technologicznych wobec Chin. Efekt był widoczny od razu: tylko w czerwcu eksport REE z Chin do USA wzrósł o 660% w porównaniu z poprzednim miesiącem, a w lipcu zwiększył się o kolejne 76%.
To właśnie REE stanowią newralgiczny element sporu. Chiny kontrolują ok. 90% globalnej produkcji tych metali i mają podobną dominację w ich rafinacji. Bez nich trudno wyobrazić sobie produkcję samochodów elektrycznych, turbin wiatrowych czy nowoczesnej elektroniki. Amerykański przemysł jest więc silnie uzależniony od dostaw z Pekinu.
Samoloty jako karta przetargowa
Podczas poniedziałkowego spotkania w Waszyngtonie Donald Trump wskazał, iż Waszyngton dysponuje również narzędziami nacisku na Chiny.
„200 ich samolotów nie mogło latać, ponieważ celowo nie dostarczaliśmy im części Boeinga” – powiedział prezydent.
Tego rodzaju presja może okazać się skuteczna, ponieważ Pekin prowadzi rozmowy w sprawie zakupu choćby 500 maszyn Boeinga. Szczegóły kontraktu, obejmujące modele i harmonogram dostaw, są wciąż finalizowane.
Słowa Trumpa nie oznaczają jednak, iż eskalacja jest przesądzona. Zdaniem Henry’ego Wanga, prezesa think tanku Center for China & Globalization w Pekinie, to bardziej element negocjacyjnej gry niż realna zapowiedź działań.
„On zawsze grozi taryfami czy sankcjami, ale najważniejsze jest wdrażanie uzgodnień, a nie retoryka” – stwierdził ekspert.
Czy rozejm przetrwa do listopada?
Obecny kompromis przewiduje, iż USA i Chiny obniżyły cła na swoje towary odpowiednio do około 55% i 32%. Jednak obowiązuje on tylko do połowy listopada. W tym czasie w Waszyngtonie spodziewana jest wizyta Li Chengganga, głównego chińskiego negocjatora handlowego, który spotka się z przedstawicielem handlowym USA Jamiesonem Greerem oraz wysokimi urzędnikami Departamentu Skarbu.
Jak podkreśla Alfredo Montufar-Helu, dyrektor zarządzający w firmie doradczej GreenPoint, właśnie te rozmowy mogą przesądzić, czy uda się zbudować trwały mechanizm stabilizujący relacje.