
Pekin pompuje ogromne pieniądze w miejscowe firmy – szczególnie motoryzacyjne. Największe dotacje sięgają miliarda dolarów rocznie. W tym samym czasie Unia Europejska wprowadza kolejne ograniczenia wymierzone… we własnych producentów. Kto na tym wygrywa? Odpowiedź jest prosta.
Chińskie firmy związane z motoryzacją co roku otrzymują ogromną pomoc od państwa. Jest ona liczona w setkach milionów dolarów. Dzięki temu lokalny biznes rozwija się w szalonym tempie, a miejscowi producenci zaczynają coraz mocniej rozpychać się na zachodnich rynkach.
https://magazynauto.pl/wiadomosci/kwiecien-2025-roku-na-europejskim-rynku-nowych-samochodow-renault-clio-numerem-jeden-byd-wyprzedzil-tesle,aid,5233Jak podaje japoński dziennik Nikkei, największe dotacje od Pekinu otrzymuje światowy lider w produkcji baterii, czyli CATL (Contemporary Amperex Technology Co.). Tylko w pierwszej połowie 2024 roku uzyskał on pomoc w wysokości 532 mln dolarów.

W ciągu całego roku to prawdopodobnie kwota oscylująca wokół 1 mld dolarów (rok wcześniej było to 793 mln dolarów). Dodatkowo zysk tego giganta w 2024 roku wyniósł 1,3 mld dolarów. Drugie miejsce przypadło państwowej spółce naftowej Sinopec, która uzyskała wsparcie szacowane na 563 mln dolarów.
Spośród producentów samochodów najwięcej kasy Pekin pompuje w BYD-a, który dosłownie przed chwilą wprowadził do Polski model Dolphin Surf (TUTAJ przeczytasz o nim więcej). Pomoc wyniosła 527 mln dolarów. Za nim uplasowały się Great Wall Motor (416 mln dolarów) oraz koncern SAIC.
Ten ostatni, będący właścicielem m.in. marki MG, dostał od państwa 277 mln dolarów.
https://magazynauto.pl/wiadomosci/nowa-generacja-mg4-wymiary-naped-zdjecia,aid,5045Liczne dodatkowe korzyści
Ale to nie wszystko. Chińskie firmy mogą liczyć również na inne korzyści. To m.in. możliwość zakupienia tańszej ziemi na budowę nowej fabryki. Ponadto Pekin zapewnia im preferencyjne stawki w opłatach za prąd czy za surowce niezbędne do produkcji.
To nie tylko stal, ale również minerały ziem rzadkich, przeznaczone do wytwarzania baterii trakcyjnych. Oczywiście, w inny sposób – czytaj: mniej przychylny – są traktowane spółki joint venture z zagranicznymi kontrahentami, jak Nissan, Volkswagen czy Toyota.
Tak szerokie wsparcie chińskiego rządu dla lokalnych firm spowodowało wprowadzenie karnych ceł na samochody elektryczne przybywające z Chin do Europy. Jego wysokość jest uzależniona od poziomu dotacji, otrzymanych od Pekinu.
https://magazynauto.pl/wiadomosci/europa-nalozyla-wysokie-cla-chiny-planuja-odwet-na-krajach-ktore-poparly-sankcje-inwestycji-nie-bedzie,aid,4651Tania siła robocza w Chinach
Jakby tego było mało, koszty związane z wynagradzaniem pracowników produkujących samochody w Państwie Środka są znacznie niższe niż w Europie. Według informacji Reutersa pracownik w chińskiej fabryce wytwarzającej samochody zarabiał w 2023 roku przeciętnie 3 euro za godzinę.
Dane niemieckiego Stowarzyszenia Niemieckiego Przemysłu Motoryzacyjnego (VDA) wskazują, iż w Niemczech przeciętnie pracownik 2 lata temu dostawał 62 euro za godzinę, a we wciąż niedrogiej Polsce było to 15 euro.

UE rzuca własnym producentom kłody pod nogi?
Pekin pomaga, a Bruksela… praktycznie nieustannie wprowadza kolejne ograniczenia, rzucając w ten sposób kłody pod nogi producentom samochodów. Największe dotyczy oczywiście zakazu sprzedaży aut spalinowych od 2035 roku.
Kolejne normy ograniczające emisję spalin, czyli Euro 4,5, 6 i 7, sprawiają, iż samochody, aby im sprostać, stają się coraz bardziej skomplikowane, coraz cięższe i coraz droższe.

Do tego doszło w tym roku zaostrzenie limitu emisji CO2 na całą gamę samochodów sprzedanych przez danego producenta do poziomu wynoszącego teraz już zaledwie 94 g/1 km. Aby mu sprostać, firmy rozpoczęły m.in. wojnę rabatową na elektryki, które przez cały czas nie są zbyt chętnie wybierane przez klientów. Na szczęście ograniczenie to rozłożono na 3 lata.
https://magazynauto.pl/wiadomosci/przelomowy-uklad-hybrydowy-chinsko-francuskiej-spolki-wchodzi-do-gry-ma-napedzac-elektryki,aid,5128Malejąca sprzedaż, zamykane fabryki
Pomimo to europejski przemysł motoryzacyjny coraz bardziej się wykrwawia. Zamykane są fabryki – również poddostawców silników, skrzyń biegów i innych komponentów aut spalinowych – przez co pracę tracą dziesiątki tysięcy ludzi (TUTAJ przeczytasz o tym więcej).
Do tego dochodzi malejące sprzedaż – właśnie przez rosnące ceny samochodów – sprawiająca, iż rynek się kurczy. Od pandemii do dnia dzisiejszego uległ zmniejszeniu on o około 3 mln aut rocznie. Ludzi po prostu nie stać na drogą technologię napędów oraz elementów bezpieczeństwa, które również muszą być na pokładzie nowych aut. Płaci za nie oczywiście… klient.
Cóż, Pekin może się cieszyć, ale europejscy wytwórcy z coraz większą niepewnością spoglądają w przyszłość.