Czy wizje rodem z Jetsonów czy Powrotu do przyszłości niedługo przestaną być tylko wizjami? Amerykańska firma Alef Aeronautics oficjalnie rozpoczęła na terenie amerykańskich lotnisk testy swojego latającego samochodu elektrycznego, Model A. To futurystyczny pojazd, który ma zarówno jeździć po drogach, jak i wzbijać się w powietrze. Brzmi ciekawie? Tak, ale w praktyce budzi wiele wątpliwości.
Z drogi prosto w niebo – co potrafi Alef Model A?
Alef Model A to podobno w pełni elektryczna maszyna, która ma łączyć w sobie to, co najlepsze z dwóch światów. Na drodze jej zasięg wynosi rzekomo jakieś 320 km, natomiast w powietrzu może na jednym ładowaniu przelecieć do 180 km. Kluczową cechą jest zdolność do pionowego startu i lądowania (VTOL) – pojazd unosi się i opada niczym dron, dzięki czemu nie potrzebuje pasa startowego.
Prędkości? Na drodze Model A ma poruszać się dość spokojnie, osiągając około 56 km/h. Jednak po wzbiciu się w powietrze ma rozpędzać się do 180 km/h, co pozwoli z łatwością ominąć wszystkie korki. Firma chwali się, iż wykorzystuje komponenty od dostawców zaopatrujących gigantów takich jak Airbus i Boeing, co ma gwarantować najwyższą jakość i bezpieczeństwo.
Trudno tu jednak nie dostrzec pewnych problemów. Przede wszystkim, materiałów, które prezentują faktyczny prototyp omawianego pojazdu, jest jak na lekarstwo. Po drugie, tych materiałów, które go prezentują, trudno nie wyśmiać. Widać bowiem, iż konstrukcja została tu wręcz karykaturalnie odciążona, potencjalnie kosztem jej solidności – koła są kilka grubsze od tych w rowerze, a karoseria ewidentnie została wykonana z kiepskiej jakości plastiku – jak w zabawce. Myślę, iż nie bez powodu nie pokazano, jak wygląda wnętrze prototypu.

Całość jest ponadto dość hałaśliwa – to w końcu, najprościej mówiąc, bardzo duży dron, bo może się wznosić w powietrze dzięki sprytnie ukrytym śmigłom. Dodatkowo trzeba zadać dwa pytania. Po pierwsze: czy pokazywany dotąd prototyp faktycznie może latać z kierowcą i pasażerem na pokładzie (to pojazd dwuosobowy), czy póki co był tylko sterowany zdalnie? Po drugie, jak daleko Alef jest od osiągnięcia w przypadku tego pojazdu deklarowanych prędkości, bo demonstracyjne materiały, sugerują, iż jest bardzo daleko.
Haczyk na naiwnych
Co ciekawe, chociaż Alef Model A budzi tak wiele wątpliwości, firma podobno zebrała już 3300 przedpremierowych zamówień na ten samochód. Trudno się temu dziwić, natomiast należy podkreślić, iż przy dokonaniu zamówienia należy dokonać opłaty – w wysokości 150 dolarów za zapis do standardowej kolejki lub w wysokości 1500 dolarów za zapis na listę priorytetową. Jak myślicie? Czy ludzie, którzy zdecydowali się dokonać rezerwacji, kiedykolwiek zobaczą swój latający pojazd na oczy? Bo ja nie. Myślę też, iż nigdy nie odzyskają tych pieniędzy.
Sprawdź też: Niespodziewana premiera Tesla. Nowy model tylko w jednym kraju
Cena samochodu Alef Model A ma ostatecznie oscylować w granicach 300 tysięcy dolarów. Zanim jednak ktokolwiek będzie mógł faktycznie kupić ten samochód, ten samochód musi powstać. Tymczasem model komercyjny jeszcze nie istnieje. Jest jedynie ultralekka wersja prototypowa, znana jako Model Zero – to właśnie ją Alef dotychczas pokazywał w akcji.
Trzeba też zauważyć, iż choć Alef ma zgodę FAA (amerykańskiej Federalnej Administracji Lotnictwa) na przeprowadzenie lotów testowych, to wciąż czeka na zielone światło od Krajowej Administracji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA), by jej pojazd mógł legalnie poruszać się po drogach publicznych.
No cóż, dostęp do osobistego transportu powietrznego, czyli latających samochodów, to coś, o czym ludzkość marzy od dawna. Wydaje mi się jednak, iż ten jeszcze długo nie przestanie być domeną filmów science fiction.
Źródło: NotebookCheck, fot. tyt. Alef Aeronautics